16 kwietnia 2009

Dorwały go, psy jedne


(GW): Cztery godziny strażnicy miejscy i policjanci biegali za młodym łosiem, który wybrał się na przechadzkę po ulicach w centrum miasta. Wyprawa dla zwierzaka zakończyła się jednak tragicznie

Najpierw łosia widzieli mieszkańcy ul. Lawinowej (obrzeża Łodzi). Jeden z naszych czytelników zdołał mu nawet zrobić zdjęcie. Później zwierzę zniknęło - jak się później okazało, pobiegło do centrum miasta. W środę ok. godz. 2 nad ranem strażnicy miejscy zostali poinformowani, że po pl. Dąbrowskiego (samo centrum Łodzi!)... biega łoś. Na miejsce pojechało cztery radiowozy, wezwani zostali też leśnicy i weterynarze.

- Takie zgłoszenia na peryferiach miasta się zdarzają, ale żeby łoś przedostał się do centrum miasta niezauważony? Byliśmy zdumieni - mówi Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej, który brał udział w akcji ratunkowej. - Chcieliśmy zapewnić bezpieczeństwo kierowcom i samemu zwierzakowi.

Łoś był jednak przestraszony: galopem uciekał ulicami Jaracza i Więckowskiego przed kolumną samochodów. W końcu udało się go zagonić na podwórko przy ul. Pogonowskiego 32. Strażnicy zamknęli bramę. Myśliwy wystrzelił trzy dawki leku usypiającego. - Niestety, miało to odwrotny skutek, bo łoś się zdenerwował i staranował bramę - opowiada Wojtas. - Zaczął uciekać w stronę Manufaktury.

Zwierzę padło dopiero na ul. Tybury. Ośmiu strażników zapakowało go na bagażnik ciężarówki - ważył ok. 300 kg. Miał zostać wypuszczony w lasach w okolicach Konstantynowa.

Wojtas: - Niestety, łoś zdechł podczas podróży. Prawdopodobnie ze stresu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz